AKTUALNOŚCI
Czeski film o odkrywce w Turowie
Nowy blok na węgiel brunatny w Turowie jest na finiszu. Powinien być gotowy w trzecim kwartale tego roku. Koncesja na wydobycie w pobliskiej kopalni węgla brunatnego wygasa jednak za miesiąc. Czesi sprzeciwiają się jej przedłużeniu. Jeśli nie węgiel z Turowa, to skąd? – zastanawia się Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl.
Nowy blok w Turowie bez węgla?
Wydobycie w kopalni Turów wynosi od 7,5 mln ton do 10 mln ton rocznie. Węgiel brunatny tam wydobyty trafia w 92,6 procentach do elektrowni. Kompleks pokrywa około ośmiu procent zapotrzebowania na energię w Polsce. 25-letnia koncesja wydobywcza obowiązuje do kwietnia 2020 roku. Kopalnia węgla brunatnego w pobliżu elektrowni w Turowie stanowi zatem jej bazę produkcyjną. Znajduje się w pobliżu granicy z Niemcami i Czechami. To właśnie Czesi sprzeciwiają się kontynuacji wydobycia węgla brunatnego po stronie polskiej. Protestują przeciwko „powiększeniu kopalni” w Turowie w obawie przed szkodami dla czeskich zasobów wody gruntowej. Polska Grupa Energetyczna nie ubiega się jednak o nową koncesję, a przedłużenie obecnej, więc nie można mówić o „powiększeniu” obszaru wydobycia. Czesi skarżą się do Komisji Europejskiej na decyzję władz Polski, które chcą zezwolić na wydłużenie koncesji do 2044 roku. Jeśli jednak wydłużenie koncesji będzie niemożliwe pojawi się pytanie o to, skąd wziąć węgiel brunatny dla Turowa?
Argumenty Czech
Czeski sprzeciw wobec polskich planów może mieć jednak drugie dno. Czescy biznesmeni, mogą zarobić na ewentualnych dostawach węgla brunatnego z Czech lub Niemiec do Polski, jeśli Turów będzie go potrzebował przez blokadę własnego wydobycia. Czeski region liberecki sąsiadujący z Turowem złożył w styczniu 2020 roku skargę do Komisji Europejskiej w sprawie „rozbudowy” kopalni. Taką informację potwierdziła Polskiej Agencji Prasowej Ana Crespo Parrondo ze służb prasowych Komisji. Czesi uważają, że plany Polskiej Grupy Energetycznej są nielegalne, a Polska nie chce współpracować z władzami czeskimi. Ich zdaniem Polska chce ominąć dialog ze społeczeństwem. Rzecznik władz kraju libereckiego Filip Trdla cytowany przez agencję CTK powiedział, że Polska ignoruje stanowisko czeskich władz samorządowych i społeczeństwa w sprawie rozbudowy wydobycia węgla. Wyraził obawę o los źródeł wody pitnej po czeskiej stronie granicy. Mieszkańcy wspomnianego regionu zbierali podpisy pod petycją przeciwko „rozbudowie kopalni Turów”.
W listopadzie ubiegłego roku ministerstwo środowiska Czech poinformowało o negatywnym stanowisku wobec „powiększania” kopalni Turów. W tym samym czasie czeski oddział Greenpeace rozpoczął protesty. Organizacja zebrała ok. 13 tys. podpisów w regionie libereckim przeciwko polskim planom. Aktywiści także podnieśli argument zagrożenia zasobów wody pitnej. List ze skargą został wysłany do Brukseli. W połowie stycznia Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska we Wrocławiu wydała decyzję odnośnie do oceny oddziaływania na środowisko, z którą się zgodziła. Według stowarzyszenia prawników Frank Bold, które w tej sprawie reprezentuje kraj liberecki, strona polska naruszyła nie tylko ustawodawstwo czeskie i polskie, ale także prawo europejskie. – Myślę, że 13 tys. podpisów stanowi duży argument nie tylko dla Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego, ale również dla samego Parlamentu Europejskiego. Nie zgadzamy się przede wszystkim z polskim podejściem do wydawania pozwoleń i nieprzestrzeganiem dyrektyw, które powinny pozwolić sąsiadom za granicą na komentowanie i wpływanie w odpowiedni sposób na plany inwestora – powiedział gubernator regionu libereckiego Martin Půta.
Czeski minister środowiska Richard Brabec (z partii rządzącej ANO) powiedział, że władze polskie poprzez opinię pozytywną o rozwoju wydobycia w Turowie sugerują, że nie będzie miał on wpływu na obywateli Czech. – Republika Czeska ma zdanie odmienne i nie może polegać wyłącznie na polskich zapewnieniach. Dlatego chce wywrzeć dodatkową presję na Polskę, aby Komisja Europejska przedstawiła stanowisko w tej sprawie – powiedział Brabec cytowany przez media czeskie. Poinformował, że Republika Czeska wskazuje na możliwe naruszenia dyrektywy o ochronie środowiska i dyrektywy wodnej. Brabec ocenił również, że rekompensaty, do których zobowiązała się Polska, nie zostały jeszcze sprawdzone. Przypomniał, że już w latach 80. wody gruntowe we Frydlandzie spadły z powodu wydobycia węgla w Turowie, a teraz skutki suszy byłyby jeszcze gorsze. – W tym czasie region nadal zmagał się z problemem, ponieważ nie było wystarczającej ilości wody. Jeśli powstanie nowa odkrywka, zasoby mogą spaść do zera. W studniach nie będzie wody – powiedział minister. Nie chodzi jednak o nową odkrywkę, ale rozbudowę istniejącej.
Racje Polski
Polska Grupa Energetyczna, do której należy Elektrownia Turów i odkrywki, podkreśla, że kopalnia w tej miejscowości nie będzie ubiegać się o nową koncesję, jak sugeruje strona czeska. Powiększenie pola wydobywczego ma mieścić się w całości w granicach koncesji z 1994 roku. PGE podaje, że eksploatacja złoża postępuje w kierunku południowo-wschodnim do docelowych granic wyznaczonych w projekcie zagospodarowania złoża, który został uchwalony 26 lat temu. Spółka zadeklarowała także zmniejszenie obszaru górniczego o połowę względem koncesji z 1994 roku.
W ramach tej koncesji kopalnia już teraz zmniejszyła obszar górniczy, czyli obszar, na którym jest faktycznie prowadzone wydobycie. PGE chce zabezpieczyć możliwość funkcjonowania kopalni do momentu wyczerpania złoża, czyli do 2044 roku. Kopalnia PGE wnioskuje obecnie o przedłużenie obowiązującej koncesji wydobywczej na sześć lat, a jednocześnie stara się o wydłużenie koncesji o kolejne 25 lat w granicach określonych w 1994 roku zgodnie z pozwoleniem na eksploatację złoża do jego wyczerpania w 2044 roku, które zbiegnie się z zakończeniem eksploatacji nowego bloku energetycznego budowanego w Elektrowni Turów.
PGE odnosi się też do zarzutów ograniczenia zasobów wody w Czechach. Podkreśla, że ma obecnie dowodów wpływu działalności górniczej w Niecce Żytawskiej na osiem czynnych ujęć wody znajdujących się na terenie Czech. W przypadku źródła w Uhelnej kopalnia chce podjąć dodatkowe działania zabezpieczające, budując ekran podziemny na głębokości 60-110 m, który uniemożliwi potencjalny przepływ wody z Uhelnej w kierunku kopalni. Są to działania prewencyjne, dodatkowe i niewymagane decyzją środowiskową. Źródło to ma zatem mieć w przyszłości ochronę przed potencjalnym wpływem działalności wydobywczej w Turowie. Wpływ tamtejszej odkrywki na wody podziemne jest ponadto monitorowany przez polsko-czeskie i polsko-niemieckie zespoły specjalistów. Sieć obejmuje ok. 550 otworów monitoringowych, a wyniki badań potwierdzają, że kopalnia nie powoduje odwodnienia ujęć wody pitnej. Polska podkreśla, że decyzja środowiskowa dla Turowa została podjęta zgodnie z prawem krajowym i międzynarodowym.
Drugie dno oporu Czechów
Protesty strony czeskiej mogą mieć jednak drugie dno, nie do końca związane ze środowiskiem. Czesi sami jeszcze nie podjęli decyzji o tym, kiedy wycofają się z wydobycia i spalania węgla brunatnego. Wyznaczenie terminu odejścia Czech od węgla ma nastąpić do końca 2020 roku. Najbardziej ambitny scenariusz mówi o 2030 roku, kolejny o 2040 roku, a dalsze sięgają późniejszych lat czterdziestych. Czeska komisja węglowa jest organem doradczym, powstałym na wzór odpowiednika niemieckiego. Plany przyszłego wydobycia węgla nadal nie są znane. Warto wspomnieć o kilku spółkach, które wydobywają węgiel brunatny na północy Czech.
Zasoby wydobywalne węgla brunatnego w Czechach szacowane są na 737 mln ton węgla. Wydobycie węgla brunatnego wyniosło w 2017 roku 38,1 mln ton. Główny regionem wydobycia jest kraj ustecki, sąsiadujący bezpośrednio z regionem libereckim, który najgłośniej protestuje przeciwko przedłużeniu koncesji w Turowie. Kolejne zagłębie znajduje się w pobliżu miejscowości Sokołow. Głównym złożem węgla brunatnego i największym obszarem wydobywczym o powierzchni 1400 km kw. znajduje się u podnóża gór Krušné Hory, blisko granicy z Niemcami w pobliżu miast Kadaň, Chomutov, Most, Teplice i Ústí nad Labem w kraju usteckim. Węgiel brunatny jest wydobywany w środkowej części dorzecza przez cztery spółki wydobywcze. Chodzi o ČSA należącą do prywatnego koncernu biznesmena Pavla Tykača, Severní Energetická, która ma tam wydobywać węgiel do 2024 roku. Kolejna firma, Vršanská uhelná, także należy do Tykača. Jej kopalnia może działać nawet do połowy tego wieku. To jednak będzie zależało od decyzji władz w Pradze. Kolejne dwie firmy działające w kraju usteckim należą do państwowego czeskiego koncernu energetycznego CEZ (69 procent akcji skarbu państwa). Chodzi o Libouš Severo české doly oraz Bílina Severo české doly. Wydobycie węgla z kopalni pierwszej z nich może trwać do 2040 roku, Kopalnia tej drugiej może działać do końca lat 40.
Brak daty odejścia od wydobycia węgla brunatnego w Czechach, a także wciąż aktualne daty planowanego wydobycia węgla brunatnego nasuwają pytanie o to, gdzie Czesi znajdą rynek zbytu dla swojego węgla? Jeśli udałoby się im zablokować wydobycie węgla brunatnego w Turowie, mogłyby go sprzedać właśnie tam. Czy wówczas kraj liberecki będzie zatem protestował przeciwko wydobyciu węgla w sąsiednim kraju usteckim, z równie dużym zapałem jak działa przeciwko sąsiedniej Polsce?
Czeskie oblężenie Turowa z Niemiec
Czesi są także właścicielami elektrowni zasilanych węglem brunatnym przy granicy polsko-niemieckiej. Szwedzki Vattenfall sprzedał w 2016 roku kopalnie węgla brunatnego elektrownie Jaenschwalde (3000 MW) i Schwarze Pumpe (1600 MW) w Brandenburgii, a także Boxberg (2500 MW) w Saksonii oraz kilka kopalni czeskiego Energetický a Průmyslový Holding, a.s. (EPH).
29 stycznia tego roku rząd niemiecki przyjął projekt ustawy o odejściu od węgla. Zawiera ona zasady oraz harmonogram wygaszania elektrowni i elektrociepłowni węglowych, a także ustala koniec roku 2038 jako ostateczną datę zakończenia wykorzystywania węgla w energetyce. Wydobycie węgla brunatnego w Łużycach może trwać tylko do 2038 roku. To region sąsiadujący z kopalnią w Turowie. Spółka LEAG skupia niemieckie Lausitz Energie Bergbau AG i Lausitz Energie Kraftwerke AG. Obie są w 50 procentach własnością czeskich Energetický a Průmyslový Holding (EPH) i PPF Investments. Do LEAG należą cztery kopalnie węgla brunatnego: Jänschwalde, Welzow-Süd, Nochten i Reichwalde. Kopalnia Jänschwalde ma wydobywać węgiel brunatny jeszcze przez trzy lata. W ciąż nie są jasne losy nowej odkrywki Welzow-Süd. Nie jest wykluczone, że będzie ona pracować aż do 2038 roku.
Na stronach LEAG można przeczytać, że wydobycie węgla brunatnego w Kopalni Nochten jest planowane w obecnym obszarze wydobywczym i nowym podobszarze Mühlrose w celu zabezpieczenia dostaw paliwa elektrowni Boxberg. Prace w tej lokalizacji ruszyły w lipcu 2019 roku. Kopalnie odkrywkowe Welzow-Süd I, Reichwalde i Nochten mogą zapewnić prawie 800 milionów ton surowego węgla brunatnego. Miały pierwotnie wydobywać węgiel jeszcze w latach 2040-2045, ale zgodnie z planem komisji węglowej może trwać maksymalnie do 2038 roku. Jeśli koncesja dla Turowa nie zostanie wydłużona, węgiel z Niemiec wydobywany przez Czechów mógłby teoretycznie także trafić do Elektrowni Turów.
Głos ekologów
W sprawę zaangażowały się także organizacje ekologiczne z Czech, Polski i Niemiec: Stowarzyszenie Eko-Unia, Fundacja RT-ON oraz Greenpeace. Organizacje te także mówią o „rozbudowie” odkrywki Turów. Przeprowadziły już protesty przeciwko planom PGE. Uczestniczyły także w zbieraniu podpisów przeciwko wydłużeniu koncesji.
Nie samym węglem powinien żyć Turów
Wydłużenie koncesji dla kopalni odkrywkowej w Turowie powinno zapewnić 8 procent zapotrzebowania krajowego na energię elektryczną dzięki pracy Elektrowni Turów. Koncesja wygasa w kwietniu, a nowy blok jest na ukończeniu. Jednak w zeszłym roku nastąpił spadek wytwarzania energii z węgla brunatnego w Polsce o ok. 20 procent. Zapewnił w 2018 roku 49,07 TWh energii, a rok później już tylko 41,5 TWh. Ten spadek każe już teraz myśleć o tym, co dalej. PGE już teraz inwestuje w parki wiatrowe i przygotowuje się do budowy farm fotowoltaicznych w innym zagłębiu węglowym, w Bełchatowie. Czy Turów także pójdzie tą drogą, niezależnie od przyszłości odkrywki? Czy węgiel brunatny przetrwa do 2040 roku? Czy protesty zagraniczne mu to utrudnią?
Bartłomiej Sawicki
Za zgodą BiznesAlert.pl
powrót do listy